Muzyka to, jak wiadomo, rozgrywające się w czasie, uporządkowane relacje pomiędzy dźwiękiem i ciszą. W teoretycznym myśleniu o muzyce dominują kwestie związane z tym, rozgrywającym się na różnych płaszczyznach, uporządkowaniem.
Struktury organizujące lub dezorganizujące dźwięk i ciszę widoczne są bez trudu w zapisie muzycznym, nie można się więc dziwić, że to one determinują sposób, w jaki na muzykę patrzą jej badacze. Postać dźwiękowa jest dla większości z nich sprawą może nie marginalną, ale na pewno nie pierwszorzędną. To znany nam wszystkim paradoks – badacze muzyki za muzykę uważają nie to, co za muzykę uważa większość z nas.
Praktyka pokazuje, że nie ma to większego znaczenia. Teoretycy zajmują się tym, czym się zajmują, pozostając w swoim hermetycznym świecie, do którego gorąco zapraszają, ale jakoś nie widać, żeby to zaproszenie zapraszani traktowali poważnie. Gra się im czasem na ambicji, twierdzą, na przykład, że muzyka to poważna i trudna sprawa. Ktoś, kto nie chce tych trudności zgłębić jest po prostu leniem, a w najlepszym przypadku kimś powierzchownie patrzącym na to, co swoją głębią dorównuje tajemnicom kosmosu.
Skoro powierzchowność nie przeszkadza w przeżywaniu muzyki, czerpaniu z niej przyjemności albo doświadczaniu w inny jeszcze sposób, większość tej presji nie ulega. To wyklucza też możliwość sprawdzenia, czy zagłębienie się w muzykę pozbawioną swej dźwiękowej postaci jest doświadczeniem nieporównywalnym z czymkolwiek innym. Ktoś, kto zatrzymał się na poziomie muzyki zmysłowej, nigdy nie wstąpi do świata muzyki pozazmysłowej.
Czysto teoretycznie można wyobrazić sobie, że w tych dwóch postawach wobec muzyki nie ma wcale sprzeczności. Widać w nich raczej odzwierciedlenie dwóch odmiennych sposobów docierania do prawdy – opartego na inspirowanej zmysłowym doznaniem intuicji oraz zakorzenionego w racjonalności, dla której doznania zmysłowe mają jedynie drugorzędne znaczenie.
W europejskiej tradycji te dwa bieguny obecne są od początków refleksji filozoficznej i w różnych jej obszarach różnie układają się proporcje między nimi. Racjonalność to dzisiaj domena nauki. Intuicja, czyli z punktu widzenia racjonalności irracjonalność, swobodniej czuje się w szeroko pojętej kulturze. Nie znaczy to jednak, że się nie spotykają i nie uzupełniają.
W swych brzegowych postaciach są sobie obce tak bardzo, że odnosimy wrażenie, że odnoszą się do czegoś zupełnie innego. To tak, jakby jedni zajmowali się wyłącznie dźwiękiem, a drudzy wyłącznie ciszą, zapominając, że muzyka to nierozerwalny związek między jednym a drugim.
Cezary Zych