Klawesyn nie ma łatwo. Jego wielbiciele uważają, że jest jednym z najwspanialszych instrumentów muzycznych, jakie kiedykolwiek zostały wynalezione. Jego znacznie liczniejsi przeciwnicy, cierpiący na, jak to kiedyś nazwałem „cembalofobię”, nie potrafią zrozumieć, jak czegoś takiego można w ogóle słuchać. Sam fakt, że ktoś znajduje upodobanie w brzmieniu klawesynu są skłonni uznać ze przejaw aberracji i syndrom zaawansowanych tendencji masochistycznych.
Ponieważ zaliczam się do wielbicieli klawesynu i muzyki klawesynowej wypadałoby, żebym od czasu do czasu zwrócił się do osób dotkniętych „cembalofobią” i spróbował przekonać ich do przyjęcia dawki jakiegoś antycembalofobicznego preparatu. Kłopot w tym, że dla tej specyficznej dolegliwości mam sporo zrozumienia.
Nie muszę tłumaczyć, że klawesyn ma bardzo niewiele wspólnego z fortepianem. W sensie konstrukcji są to instrumenty należące do zupełnie innych światów. Pomimo to często je ze sobą zestawiamy, a nawet stosując bardzo daleko idące uproszczenie, nazywamy klawesyn protoplastą fortepianu. Jeśli coś nas tłumaczy to oczywiście fakt, że pewna część muzyki klawesynowej może być i jest wykonywana przekonująco na fortepianie.
Chciałbym jednak zwrócić uwagę na coś innego. Fortepian i jego bardziej rozpowszechniona wersja, czyli pianino, to z pewnością najbardziej popularne instrumenty muzyczne od przynajmniej dwustu lat. Nasza wrażliwość muzyczna i dźwiękowa jest w znacznym stopniu ukształtowana właśnie przez brzmienie fortepianu. W tym okresie doświadczył wielu zmian konstrukcyjnych, ale ostatecznie stał się instrumentem niemal doskonałym.
Najwybitniejsi pianiści chcący kupić instrument, zapraszani są przez producentów do wybrania spośród kilkunastu lub nawet kilkudziesięciu egzemplarzy, które i tak wcześniej zostały już starannie wyselekcjonowane. Muzycy potrafią opowiadać o różnicach pomiędzy poszczególnymi fortepianami, ale dla większości z nas będą to różnice, których nie będziemy w stanie usłyszeć. Pianista zwróci też z pewnością uwagę na sposób, w jaki reaguje klawiatura i cały system wzbudzania dźwięku, ale jego impresje możemy przyjmować już tylko na wiarę. Fortepiany znajdujące się w salach koncertowych, niezależnie od tego, który z kilkunastu największych producentów je dostarczył, nie mają się czego wstydzić. Te instrumenty brzmią wspaniale i świetnie odnajdują się w różnych warunkach akustycznych. Jeśli ktoś może tutaj coś zepsuć, to tylko muzyk, no i ewentualnie ktoś, kto zechce zorganizować w koncert w zbyt małym i zbyt rezonującym pomieszczeniu. Fortepian, nawet grający pianissimo, potrzebuje przestrzeni.
Z klawesynem jest zupełnie inaczej, a można wręcz powiedzieć, że na odwrót. Nie tylko, że na ponad sto lat zniknął z panoramy muzycznej świata, ale po powrocie na scenę nie miał najmniejszych szans na dorównanie innym instrumentom klawiszowym. Klawesyny produkowane fabrycznie w dwudziestym wieku uważamy dzisiaj za konstrukcje niesatysfakcjonujące pod żadnym względem. Kopie instrumentów historycznych i tzw. hybrydy, a więc kopie, w których wprowadzone są nowe rozwiązania techniczne, wykonywane są w małych warsztatach lub co najwyżej niewielkich manufakturach. Powstają najczęściej na zamówienie i niektóre modele, które możemy usłyszeć na koncertach to instrumenty przeznaczone do ćwiczenia lub wręcz instrumenty szkolne. Mają być wytrzymałe, brzmieć przyzwoicie, ale nie są to klawesyny, które przedstawialibyśmy jako ideały brzmieniowe.
Chociaż klawesynów jest na świecie coraz więcej, to ich dostępność w salach koncertowych jest ograniczona, zupełnie nieporównywalna z fortepianami. Klawesynów, których jakość moglibyśmy porównać do najlepszych fortepianów jest w ogóle bardzo niewiele. Zatem na koncertach słyszymy często instrumenty przeciętne dające tylko blade pojęcie o tym, jak brzmią instrumenty najwybitniejsze. Ten problem w przypadku fortepianów praktycznie nie występuje. Poza tym fortepiany są trwałe i długowieczne, wymagają opieki, ale potrafią dużo wytrzymać. Klawesyn jest przedmiotem permanentnego serwisowania. Nie tylko trzeba go wciąż na nowo stroić, ale niekończące się wymiany akcesoriów to jego codzienność. Prawdopodobieństwo, że usłyszymy instrument nie do końca sprawny, jest w przypadku klawesynu znacznie większe, niż w przypadku fortepianu.
Na tym nie kończą się kłopoty, bo klawesyn ma stosunkowo słaby dźwięk. Jeśli koncert klawesynowy zorganizowany zostanie w sali zbyt dużej, nie będzie żadnych szans, by do słuchaczy dotarły niuanse brzmieniowe, które w muzyce klawesynowej są tak istotne.
Powszechnie znaną trudnością koncertową jest zbudowanie odpowiedniej równowagi brzmieniowej pomiędzy klawesynem a towarzyszącą mu orkiestrą. W większych salach koncertowych udaje się to tylko sporadycznie. Najczęściej po prostu się nie udaje. Słuchacz, który chciałby przekonać się wreszcie do klawesynu słuchając koncertów Jana Sebastiana Bacha, może wyjść z koncertu jeszcze bardziej utwierdzony w swojej niechęci do instrumentu.
Historia związana z klawesynem pokazuje, że zawarcie kompromisu pomiędzy instrumentami historycznymi a wnętrzami koncertowymi, w których toczy się życie muzyczne od początków XIX wieku jest trudne i sprzeczne z muzycznym biznesem.
Przeniesienie koncertów do wnętrz wspierających klawesyn, nie jest żadną gwarancją wyleczenia cembalofobii, ale już na wejściu likwiduje kilka ważnych przeszkód. Pięknie brzmiący instrument, wspaniale rezonujące wnętrze, świetna muzyka, doskonały wykonawca – jeśli to nie zadziała, możemy uznać, że cembalofobia weszła w stadium nieuleczalne.
Cezary Zych